Składniki (INCI):
Urtica Dioica Extract, Propanediol, Vitis Vinifera Seed Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Mangifera Indica Seed Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Oryza Sativa Bran Oil, Cetearyl Alcohol, Aqua, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Hydrogenated Castor Oil/ Sebacic Acid Copolymer, Glycerin, Cetyl Alcohol, Phytosterols, Levulinic acid, Parfum, Behentrimonium Methosulfate/ Cetearyl Alcohol, Stearyl Alcohol, Olea Europaea Fruit Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Benzoic Acid, Cynara Scolymus Leaf Extract, Sorbic Acid, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Calcium Gluconate
Odżywka marki BOSPHAERA o wadze 200g mieści się w dużym, estetycznym szklanym słoiku z elegancką oprawą graficzną. Posiada gęstą, idealnie gładką konsystencję, która dość dziwnie zachowuje się na włosach. Z racji tego, że w jej składzie jest mnóstwo drogocennych olejków, przy nakładaniu staje się oporna, tłusta. Trzeba też uważać bardzo z jej ilością, bo można przesadzić i przeciążyć włosy. Wystarczy niewielka ilość. Zapach kosmetyku z kolei jest obłędny - delikatny i kuszący. Bardzo mi się podoba.
DZIAŁANIE:
"Lekka formuła odżywki rewitalizuje włosy bez ryzyka ich
obciążenia" - przyznam się, że czytając te słowa spodziewałam się, że kosmetyk faktycznie będzie lekki i przyjemy, a tymczasem jestem nieco rozczarowana. Odżywka ma raczej konsystencję ciężkiej maski do włosów i niezbyt dobrze się daje rozprowadzić po włosach. Na dodatek trochę je skleja. Już przy pierwszym użyciu byłam bardzo ostrożna z jej ilością i uważałam też, by nie dostała się do skóry głowy, bo bym skończyła z efektem przetłuszczenia. Samo spłukiwanie również nie było najłatwiejsze, bo cały czas miałam wrażenie, że włosy są tłuste. Brakowało mi efektu wygładzenia, rozdzielenia... Sama nie wiem. Otrzymałam natomiast włosy tępe i trudne do rozczesania. Po wysuszeniu jednak nie było już tak źle. Włosy wyglądały dobrze. Były puszyste i miękkie.
Bardzo fajnie dobrany, bogaty skład z dużym udziałem olejków przy dłuższym stosowaniu odżywił moje kosmyki, oraz uelastycznił i "podleczył" ich zniszczoną strukturę. Ogólnie rzecz ujmując jestem z niej zadowolona, choć muszę przyznać, że jej używanie jest dla mnie kłopotliwe, dlatego stosuję ją raczej sporadycznie bo wiem, że mimo swoich wad jest bardzo skuteczna.
Lekkie masło do ciała dostępne jest w kilku wersjach zapachowych, jednak mnie zaintrygował Kwiat Wiśni i to właśnie na niego się zdecydowałam. Muszę przyznać, że wcale nie żałuję, bo już na samym początku mnie oczarował! Jest niesamowity i na długo pozostaje wyczuwalny na skórze. Jego działanie również zachwyca, gdyż kosmetyk ma bogaty skład, dzięki któremu świetnie radzi sobie z moją mocno przesuszoną skórą. Oparte
jest na bazie maseł – kakaowego i shea. Dodatkowo zawiera olej ze słodkich migdałów i pestek
winogron, które wygładzają, nawilżają i odżywiają skórę. Z kolei wosk pszczeli tworzy dodatkową barierę ochronną, zabezpieczając ją przed utratą wilgoci i czynnikami zewnętrznymi.
Kiedy po nałożeniu
kosmetyk w całości zostanie wchłonięty, można wyczuć idealną gładkość i ujędrnienie. Odkąd go stosuję nie martwię się już ściągniętą i
przesuszoną skórą, bo gwarantuje mi on pełen komfort każdego dnia.
Skóra
po jego zastosowaniu jest pachnąca, miękka i mocno nawilżona. Z czasem zyskuje ona także na elastyczności, co jeszcze bardziej skłania mnie do nabycia kolejnego pojemniczka. Jeśli chodzi o negatywne strony - ja ich tutaj nie zauważyłam. Kosmetyk jest delikatny w działaniu i jednocześnie skuteczny, dlatego używam go codziennie. To obecnie mój numer 1 na zimę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych. Dane te przetwarzane są dobrowolnie.